„Bo – wierzcie mi – nie ma prawdy bez wyobraźni
                                                                                                                        i nie ma  rzeczywistości bez marzenia”

                                                                                                                                                                   /W. Krygowski/

                                         TRZECI ETAP  –  RAKUSKA CZUBA /2037 m npm/

          Kiedy coś się zaplanuje, a nie uda zrealizować, uwiera jak kamień w bucie. Tak jest z tym wyjściem na Rakuską Czubę. Miała być „wzięta” wczoraj jako etap III – w drodze powrotnej z Jagnięcego Szczytu. To oczywiście nie jest wielka sprawa, ale honorowa. Jedziemy do Tatrzańskiej Łomnicy i za 200 koron wyjeżdżamy na Skalnate Pleso /1751 m npm/. Dlaczego nie wychodzimy tylko wyjeżdżamy? Bo szlaki są zamknięte od strony Tatrzańskiej Łomnicy. Jadąc gondolą znowu widzimy obraz zniszczeń i wielkiej tragedii, która miał tu miejsce kilka miesięcy temu. Powalone drzewa sukcesywnie są usuwane, ale jeszcze długo potrwa to sprzątanie.
          Nad Łomnickim Stawem kłębi się spora grupa ludzi wywiezionych przez kolejkę. Część z nich pojedzie wagonem kolejki linowej na Łomnicę /2633 m npm./ za 500 koron. Dzisiaj pogoda sprzyja i widoki są niepowtarzalne. Im wyżej tym piękniej. Ze Skalnatego Plesa idziemy Magistralą Tatrzańską. Podchodzimy wśród rzednących kosówek, powoli znika z oczu rejon cywilizowany i możemy się zachwycać wielką przestrzenią podtatrzańskiej równiny. Szlak trawersuje zbocze spadające spod Huncowego Szczytu. Ścieżka jest ułożona z kamieni, wśród głazów, które niczym salamandry, żółtą barwą porostów ożywiają szarość skał. Zbliżamy się do szczytu, więc ścieżka stromieje, zwija w zakosy, do pokonania jeszcze 140 m różnicy poziomów. Wychodzimy na Rakuską Przełączkę Wyżnią /2023 m npm./. To nie jest jeszcze cel wędrówki. Szczyt na wyciągniecie ręki. Kilka chwil i jesteśmy! Po słowacku Velka Svistovka /2037 m npm/ – zdobyta. Dla takich widoków warto poświęcić wiele. Na wyciągnięcie ręki Kieżmarski szczyt /2558 m/, górujący 500 metrów nad nami, tyle samo metrów w dół oko Zielonego Stawu i otaczające go szczyty: Baranie Rogi, Czarny, Kołowy, Jagnięcy Szczyt, Jastrzębia Turnia. Ten ostatni szczyt nie robi takiego wrażenia jak znad brzegu Zielonego Stawu. Na wprost widać piękne zielonobiałe pasmo Tatr Bielskich. Nad równiną pojawiają się chmury. Gdzieś daleko w chmurach zrobiła się dziura i widać wylewające się strugi deszczu. Jak trąbka do odwrotu 2 silne grzmoty mobilizują nas do powrotu. Niewielu turystów ma takie pomysły jak my i dzięki temu nie ma tłoku na szlakach. Wracamy przez Skalnate Pleso na Hrebieniok /1267 m npm./. Końcowy odcinek przypomina o wydarzeniach z ubiegłego roku. Zwalone drzewa, przemieszczone skalne głazy, odbudowane po zniszczeniach odcinki szlaku. Widać ogrom prac tu wykonanych.
          Z Hrebienioka do Starego Smokowca, przy odrobinie fantazji, można zjechać na…. HULAJNODZE! Za 60 koron. My wolimy pieszo, szlakiem zielonym. Ten szlak został poprowadzony na nowo, wśród dotkniętych jesiennym kataklizmem powalonych drzew nieistniejącego już lasu…
          Kończy się nasza kolejna przygoda z TATRAMI SŁOWACKIMI. Do zdobycia pozostały szczyty, na które można wejść tylko z przewodnikami z Tatrzańskiej Horskiej Służby: Gerlach, Łomnica, Lodowy, Wysoka…
          Nieodżałowany Jonasz Kofta napisał: „Żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć, ty pamiętaj wciąż o tym – TRZEBA MARZYĆ! I dlatego, dziękując współtowarzyszom wędrówek po Tatrach Słowackich za wspólne przemierzanie szlaków i smakowanie kolorytów przepięknych gór, zaczynam marzyć…
                                                                          

                                                                                    Maria Ogrodnik Grudzień , 2005-08-31